środa, 30 kwietnia 2014

Podstawy pracy z młodym koniem ....:)

         
Podstawy pracy z młodym koniem

 Autor: Monika  Żyła

Do podstaw pracy z koniem zaliczamy trening z ziemi! Zajeżdżając młodego konia musimy pamiętać o tak ważnych podstawach jak odpowiednia praca jeźdźca z ziemi. Treningi te warunkują bowiem całą przyszłą dobrą komunikację z koniem.Umiejętne przyuczenie konia do chodzenia na lonży oraz na uwiązie skutkuje lepszym poznaniem konia oraz zajeżdżeniem wierzchowca już z siodła. Lonża- na samym początku nauki możemy wymagać od konia równego tempa chodu, reagowania na nasze komendy stęp, kłus, galop, stój oraz miarowego chodzenia po linii koła ( Nie można dopuszczać do wchodzenia konia w środek koła).Po opanowaniu tych umiejętności przez wierzchowca możemy zacząć lonżowanie w siodle (lub pasie do lonżowania) wraz z pomocami tj. czambon gumowy, czambon stały, wypinacze.Umiejętne posłużenie się tymi pomocami skutkuje:


a)Przygotowaniem konia do odpowiedniego podstawiania zadu (dobre podstawienie zadu konia podczas jazdy jest podstawą wymaganą w jeździectwie)


b)Wzmocnienie mięśni grzbietu oraz kręgosłupa.


Przy lonżowaniu zwróć uwagę na:


Przyzwyc
zajając młodego konia do pracy z pomocami trzeba pamiętać o odpowiednim dopasowaniu ich do konia nie mogą one bowiem być zbyt luźne bądź co gorsza zbyt napięte co powoduje zbytnie skrępowanie konia, podnoszenie głowy do góry, sztuczne i nieprawidłowe zebranie, spięty ruch wierzchowca!


Dobrze pracujący koń powinien poruszać się równym dynamicznym tempem oraz spuszczać głowę w dół w odzewie na stosowane pomoce! Jeżeli koń opuszcza nisko głowę oznacza to jego prawidłowe rozluźnienie. Pamiętaj, aby koń pracujący na pomocach poruszał się żwawym tempem. Nie może poruszać się ani za szybko ani za wolno!



 Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
numer seryjny:5360d727-9ce4-4257-928f-45065bef4303
       

Trening konia????? nie tak szybko kochani :)


         
Trening koni

 Autor: BorowaGFX

1. Najważniejsza kwestią przy wyborze strategii treningowej trenera jest określenie poziomu jego doświadczenia w treningu konia oraz jego pielęgnacji.


Jeżeli nie posiadasz żadnego doświadczenia w treningu koni, nie podejmuj się prób prowadzenia treningów!



Aby trenować konie, musisz posiadać odpowiednie doświadczenie, a przede wszystkim być świadomym wielkiej odpowiedzialności, jaka ciąży na trenerze konia.
Próby trenowania konia bez żadnego doświadczenia i wiedzy „know-how” mogą zakończyć się kontuzją jeźdźca lub konia i permanentnie zrazić trenującego do jeździectwa.
Jeżeli chcesz zdobyć wiedzę na temat treningu koni, rozpocznij ciężką i sukcesywną pracę od podstaw.

Jeżeli natomiast posiadasz kilkuletnie doświadczenie, potrafisz prowadzić konia i jesteś „pewnym” jeźdźcem, możesz rozpocząć swoją przygodę z trenowaniem.



Wyznacz sobie pierwszy, prosty cel treningowy.

Zalecamy wybranie do realizacji tego celu konia o łagodnym usposobieniu, który zapewni efekty pracy treningowej.



Absolutnie nie zaczynaj treningu na dzikim koniu, którego zachowanie może być nieprzewidywalne.

Jeżeli „jeździsz hobbystycznie” lub jesteś „związany z branżą konną”, prawdopodobnie nie masz pojęcia o trenowaniu koni!



Przygotuj także swoje zaplecze sprzętowe, niezbędne do pielęgnacji konia.

Wybierz renomowany sklep jeździecki, który oferuje porady doświadczonej kadry w kwestii wyboru sprzętu.


Zapamiętaj:


Każde obcowanie z koniem, każda Twoja interakcja z nim powoduje, że uczysz go czegoś, niezależnie od tego, czy było to Twoją intencją, czy też nie!


Upewnij się, że uczysz go pozytywnych nawyków!

2. Podczas nauki treningu koni musisz wiedzieć, jaki jest obecny poziom umiejętności konia w stosunku do celów treningowych, które założyłeś.


Zilustrujmy powyższą zasadę konkretnym przykładem:


Mój pierwszy koń nigdy nie był siodłany czy ujarzmiany. Kupiłem go, gdy miałem 12 lat jako mój pierwszy projekt treningowy. Mój wiek może sugerować, że „porwałem się z motyką na słońce”. Warto jednak w tej sytuacji wziąć pod uwagę wiele sprzyjających okoliczności, które ułatwiły mi rozpoczęcie przygody związanej z trenowaniem koni:



Miałem mnóstwo czasu, by zgłębiać swoją wiedzę związaną z treningiem.
Posiadałem już 4 lata doświadczenia w jeździe konnej na różnych rasach koni.
Byłem otoczony doświadczonymi trenerami wraz z poprzednim właścicielem mojego nowego konia.
Mój koń był wychudzonym Arabem, uratowanym przez byłego właściciela.
Poprzedni właściciel wykonał już podstawowy trening z koniem, a więc miałem solidne fundamenty do kontynuowania pracy.
Znałem już konia, ponieważ stał wcześniej w mojej stajni

Poprzedni właściciel konia był zbyt ciężki do jazdy na nim. Koń cechował się wątłą budową i niewielkim wzrostem z uwagi na jego wcześniejsze doświadczenia.


Moim celem był powrót do podstaw treningu z tą klaczą i doskonalenie stępu, kłusa i galopu.


Jakie wnioski możesz wyciągnąć z powyższego przykładu?



Nie oszukuj samego siebie. Obiektywnie oceń swój poziom doświadczenia i umiejętności.
Łatwo jest stracić zaufanie w środowisku trenerów, znacznie trudniej jest je odzyskać.

Zapytaj o doświadczenie kogoś, kto choć raz w życiu „niespodziewanie” spadł z konia. Po takiej rozmowie na pewno zgodzisz się, że taki upadek może mieć tragiczne skutki zarówno dla jeźdźca, jak i dla konia. To byłby fatalny początek Twojej przygody z treningiem, prawda?



Musisz mieć wsparcie doświadczonych trenerów na wypadek jakichkolwiek problemów związanych z treningiem konia.
Wybierz konia, którego poziom umiejętności będzie ADEKWATNY do poziomu Twojego doświadczenia.

Im mniej doświadczenia posiadasz, tym łatwiejszy powinien być Twój pierwszy treningowy cel.


3. Musisz zapoznać się z temperamentem konia i znać jego nastawienie wobec ludzi.


Twoim pierwszym trenowanym powinien być koń o łagodnym temperamencie i pozytywnym nastawieniu do ludzi.



Obserwuj, czy koń jest przyjazny i okazuje zainteresowanie ludziom.
Dużo łatwiej będzie trenować konia, który nigdy nie przejawiał negatywnych zachowań wobec ludzi.

4. Musisz znać metody treningowe i wybrać odpowiednią dla konia.


Metod szkoleniowych jest tak wiele, jak wiele jest końskich ras.



Wymieniaj doświadczenia z różnymi trenerami oraz wykorzystuj doświadczenie, który zdobyłeś podczas jazdy konnej i pielęgnacji.
Oglądaj filmy instruktażowe o treningu koni. Wybierz metodę, która Twoim zdaniem będzie najlepiej pasowała do charakteru Twojego konia.

Należy być konsekwentnym w realizacji wybranej metody, chyba że Twój koń przez dłuższy czas nie poczynił żadnych postępów.


Nie mieszaj metod ćwiczeniowych na pierwszych treningach. Takie podejście może wyłącznie zdezorientować konia. Z czasem, gdy zdobędziesz niezbędne doświadczenie, będziesz wiedział kiedy i jakich metod możesz użyć.

 5. Nie działaj chaotycznie! Plan treningowy i jego realizacja to podstawa.


Rozpisz założone cele treningu. Zaplanuj cykle treningowe oraz czas, w jakim chcesz osiągnąć poszczególne cele.


Przykładowo, jeśli Twój koń nigdy nie miał na głowie wędzidła, dobrze będzie go oswoić z kiełznaniem rozpoczynając od pozornie bardzo prostych działań:



Przyzwyczaj konia do dotykania jego języka i pyska, tak aby się tego nie bał.
Podstawy sterowania opanuj z użyciem niewielkiego wędzidła lub jego imitacji.

Zanim zastosujesz właściwe wędzidło, wykonaj kilka ćwiczeń przygotowujących.



Zapoznawaj konia z wędzidłem powoli i cierpliwie. Daj mu powąchać wędzidło i poczuć jego zapach.
Staraj się sprawić, aby pierwsze doświadczenie konia z wędzidłem było możliwie najprzyjemniejsze.

Przed założeniem wędzidła i po jego założeniu poczęstuj konia smakołykiem. Dzięki temu wywołasz u niego pozytywne skojarzenia.



Pozwól koniowi nosić wędzidło przez tydzień, zanim go użyjesz.
Naucz go używania wędzidła poprzez prowadzenie go na ziemi.

Śledź swoje postępy. Uważnie obserwuj reakcje konia. Skrupulatne wykonywanie tych czynności pozwoli Ci lepiej poznać konia i w przyszłości naprawić błędy.


Poznawanie zagadnień związanych z treningiem konia wymaga wiele czasu i cierpliwości. Sztuka ta rodzi się z doświadczenia, którego nabywa się podczas pracy z każdym koniem.


Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy uczniami koni. To one będą uczyć Ciebie, jeśli tylko zechcesz słuchać.



 Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
numer seryjny:5360cd3e-33cc-48b1-9e3c-3cd15bef4303
     

poniedziałek, 10 lutego 2014

Niektóre filmy z udziałem koni....warte obejrzenia :)

Miłośnicy koni, tak jak i inni członkowie społeczności - nie miłośnicy koni - oglądają telewizję. Chciałbym przedstawić Wam listę filmów, w których główna rolę... a tak.... główna rolę grają konie. Mądre, ale i czasem złośliwe, ściskające za serce zwierzęta, które jak zaufają człowiekowi, to pójdą za nim w ogień. Na zaufanie u konia trzeba ciężko pracować. Ale wracajmy do naszej listy (podane tytuły są przypadkowo uporządkowane, więc nie sugerować się numeracją):
1. Zaklinacz koni
2. Sekretariat
3. Czarny książę
4. Flica
5. Mustang z dzikiej doliny
6. Dogonić marzenia
7. Ruffian
8. Wyścig marzeń
Na razie to tyle przychodzi mi do głowy. jak ktoś zna jeszcze inne tytuły warte obejrzenia, to w komentarzach proszę podawać.

środa, 5 lutego 2014

ja jakieś 6 lat temu...






          
Hubertus - dopaść lisa

 Autor: Agata Obidowicz

Pobierz oryginalny załącznik.

Hubertus – dopaść lisa

Co prawda sezon hubertusów już zdecydowanie dobiegł końca, ale ja dopiero teraz po nim ochłonęłam na tyle, żeby opisać to niesamowite wydarzenie organizowane na zakończenie sezonu jeździeckiego.

Jednych ludzi śmieszył, a innych dziwił fakt, że osoba jeżdżąca konno 14 lat nigdy nie startowała w biegu św. Huberta. W sumie sama nie wiem, dlaczego tak właśnie było. W stajniach, w których jeździłam, w ten dzień poza gonitwą organizowane były także inne konkurencje, takie jak ujeżdżenie, skoki przez przeszkody czy konkurs tatarski (tor przeszkód na czas). Ja zawsze wybierałam ujeżdżenie i tatarskie. Nigdy nawet nie pomyślałam o pogoni za lisem i o tym, jaka z tym wiąże się fantastyczna zabawa. W tym roku postanowiłam jednak wziąć udział w klasycznym hubertusie. Byłam niesamowicie przejęta tym faktem. Już na dwa tygodnie przed zawodami zawiozłam sobie do stajni białe owijki i czaprak, zastanawiałam się, czy swojemu koniowi zapleść koreczki, warkoczyki czy siateczkę na grzywie, a może wcale nic nie zaplatać, czy robić kłosa na ogonie, czy może zostawić puszczony luźno. To wszystko spędzało mi sen z powiek każdej nocy – aż do tego sądnego dnia. Gonitwa była zaplanowana na godzinę 14.00, ale ja w stajni byłam już o 8.00 rano. Przecież musiałam się przygotować, mimo że praktycznie wszystko miałam gotowe :). Ale chyba nie tylko ja byłam taka podekscytowana. W stajni był ruch od samego rana. Każdy coś czyścił, sprawdzał, polerował, a wszyscy razem lamentowaliśmy, że na pewno nie zdążymy ze wszystkim na czas. Konia czyściłam i przygotowywałam przez trzy godziny, ciągle wahając się, jak go uczesać. Podziwiam go, bo był niezwykle wytrwały i wyrozumiały. Dzielnie znosił wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, zarówno te niezbędne, jak i kompletnie niepotrzebne. W końcu po długotrwałych dyskusjach z samą sobą zdecydowałam, że jednak grzywy nie zaplatam całej. Jeden mały warkoczyk z białą gumeczką wystarczy. Na ogonie zrobiłam kłosa. Powoli zaczynała się zbliżać „godzina zero”. Ja byłam coraz bardziej podekscytowana, a konik coraz bardziej tracił cierpliwość, zastanawiając się, ile można stać w bezruchu i o co w ogóle mi chodzi. I tak oto pojawił się kolejny dylemat. Czy najpierw się przebrać w odświętne białe bryczesy, bluzkę z kołnierzykiem i czarny polar (na marynarkę było niestety za zimno), a potem siodłać konia, ryzykując ubrudzenie (o co w moim przypadku bardzo łatwo), czy może najpierw osiodłać konia, a potem iść się przebrać? Tylko że osiodłany konik sam zostać nie może, a przywiązany w stajni się ubrudzi… I na tych rozważaniach zeszła mi kolejna cenna godzina. W końcu zdecydowałam, że osiodłam konika, ktoś mi go popilnuje, a w tym czasie ja się pójdę przebrać. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Zwarta i gotowa wsiadłam na konia i wszyscy razem wyruszyliśmy do miejsca, w którym miał się odbyć hubertus. Była to duża łąka, a na niej już rozgrzewały się inne konie wraz ze swoimi jeźdźcami – w tym także „lis”… Obiekt marzeń każdego jeźdźca tego dnia. Wszyscy wyglądali pięknie, odświętnie i elegancko. Mój konik chyba też wczuł się w klimat całej imprezy, wyrażając to wesołym brykaniem i nadmierną chęcią do ekstremalnie szybkich galopów. Dopiero podczas rozprężania się przypomniałam sobie, że ja kompletnie nic nie wiem o zasadach, na jakich rozgrywane są gonitwy – poza tym, że kto złapie lisa, ten wygrywa. Trzeba się było zatem dopytać. I dowiedziałam się, że nie wolno zajeżdżać drogi innym koniom, że trzeba jeździć rozważnie, uważać na innych i siebie… i że są trzy „nory”. Ale co to są nory? Żeby nie wydać się zbyt kłopotliwą i dociekliwą, z tym pytaniem postanowiłam podjechać do kogoś innego. Zdobyłam kolejną porcję wiedzy. „Norę” zgłasza lis, kiedy czuje się zagrożony, czyli kiedy wydaje mu się, że zaraz zostanie złapany. Może oznajmić to podniesieniem ręki albo ustalonym wcześniej okrzykiem. Po zgłoszeniu trzeciej „nory” zaczyna się prawdziwa zabawa… Z samej gonitwy niewiele pamiętam :). Niemniej jednak prawie miałam lisią kitę w ręce. W zasadzie praktycznie musnęłam ją palcami, kiedy nagle, pod kątem prostym, wjechała we mnie koleżanka… Bo to wszystko tak naprawdę zupełnie inaczej wygląda z pozycji jeźdźca niż z pozycji obserwatora. Bardzo ciężko jeździ się w pełnym galopie, w grupie koni, które się nie znają. Każdy obija się o każdego, a w oczach ma tylko powiewającą lisią kitę, która umocowana jest na ramieniu uciekającego. Wszyscy łapczywie wyciągają ręce i kiedy już prawie mają kitę, to albo nagłe „bum!” z którejś strony, albo „nora” – i zabawa zaczyna się od początku. I o to właśnie chodzi :) – żeby się dobrze bawić, żeby poznać nowych ludzi, żeby spędzić czas z końmi i na świeżym powietrzu. W efekcie końcowym lisa nie złapałam, ale gonitwa była niezwykle udana. Jestem dumna zarówno ze swojego konika, który pokazał, że jest groźną konkurencją, jak i z siebie, że nie spanikowałam, tylko walczyłam do końca. Po gonitwie każdy dostał piękne flo i odbyła się runda honorowa. Były oklaski, wiwaty i śmiech. Było fantastycznie. A po pogoni za lisem zasłużony odpoczynek w gronie koniarzy, tradycyjny bigos, muzyka, śpiew i taniec… Czyli niezapomniana impreza.

Reasumując, nie rozumiem dalej, jak mogłam przez tyle lat nie wystartować w żadnej gonitwie, ale za to wiem, że każdego następnego roku będę brać udział w biegu św. Huberta i dzielnie ścigać lisią kitę.


 Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
     numer seryjny:52f2c28f-6fac-40dc-af54-4df55bef4303